Dialekt deblowy

Dialekt deblowy

Ta opinia jest subiektywna i niereprezentatywna. Obok kortów można było usłyszeć, że wystarczy mówić po angielsku, i to w stopniu nieprzesadnie zaawansowanym, aby odnosić sukcesy w deblu. Po pierwsze – wybrać sobie partnera, który potrafi grać; po drugie – we właściwym momencie krzyknąć „You!” i pozwolić mu zdobyć punkt.

Dziś tę opinię dałoby się nawet uzasadnić, ponieważ mecze półfinałowe wygrały pary zmuszone do porozumiewania się po angielsku. Kamil Fabisiak i Piotr Jaroszewski dogadywali się „Twoja!”, „Moja!” i bardzo długo szachowali Tadeusza Kruszelnickiego i Steffena Sommerfelda. Polak i Niemiec od czasu do czasu dorzucali także „Me!”, co pomogło im odrobić stratę seta i wygrać dwa tiebreaki – najpierw zwykłego, a potem meczowego.

Dwa korty dalej Jakub Dominik Bukała i Francesc Tur, reprezentujący wprawdzie dwa różne kraje, też mieli wspólny język, bo od kilkunastu lat Polak mieszka w Barcelonie. Gdyby jednak przeszli nawet na kataloński, to i tak nie daliby rady Geoffreyowi Jasiakowi i Guyowi Sassonowi. Tenisiści z Francji i Izraela tylko w pierwszym secie mogli mieć wątpliwości, czy „You!” naprawdę znaczy „You!”, zaś w drugim nie oddali rywalom nawet gema.