Ręce nie czekały

Ręce nie czekały

Z boku było słychać głosy, że to przedwczesny finał. Może tak, może nie, w każdym razie nikt, kto przestał oglądać mecz Kamila Fabisiaka z Dahnonem Wardem, nie zrobił tego bez istotnego powodu. Bo w tym meczu było wszystko, czego i kibic jednego z graczy, i postronny obserwator mógłby sobie zażyczyć: efektowne wymiany i zwroty akcji w najmniej oczekiwanych momentach, a poziom taki, że ręce same składały się do oklasków i nie czekały na impuls z mózgu.

Raz gonił jeden, raz gonił drugi. Oba pościgi okazały się nieudane – w pierwszym secie Polak nie wyprzedził Brytyjczyka, a trzecim odparł jego atak. W tej sytuacji decydujący okazał się wynik drugiej partii, która – w porównaniu z tamtymi – była stosunkowo jednostronna. A że wygrał ją Fabisiak, to on awansował dom półfinału. 5:7, 6:3, 6:4 dla obrońcy tytułu.