Nic pewnego

To nieprawda, że w życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Zaczął się czerwiec, więc to oczywiste, że jesteśmy w Płocku na największym i najstarszym w Polsce turnieju w tenisie na wózkach. Po raz 25. zresztą.

Prawie tak samo oczywista jest obecność Tadeusza Kruszelnickiego. Łatwiej wyliczyć przypadki, kiedy nie mógł zagrać w Płocku. Raz na pewno, być może dwa – sam już nie pamięta. Publiczność natomiast dobrze wie, że to dziesięciokrotny finalista POPO, w tym jego pięciokrotny zwycięzca. Rekord bardzo trudny, niemal niemożliwy do pobicia, bo następni na liście – Frederic Cattaneo, Martin Legner i Ricky Molier – mają po trzy tytuły, a w tym roku nie przyjechali.

Kruszelnicki odniósł dziś komfortowe (6:0, 6:2) zwycięstwo nad Mariuszem Jakubowskim i awansował do drugiej rundy, jednak o powtórkę z 2001, 2002, 2004, 2008 lub 2011 roku będzie bardzo trudno. Polak zmierzy się teraz z rozstawionym z numerem 3 Rubenem Spaargarenem. Za dziewięć dni Holender skończy 20 lat. Urodził się rok po turnieju, w którym Kruszelnicki po raz pierwszy wystąpił w finale. Na korzyść wciąż jeszcze nastolatka przemawia nie tylko metryka, ale także ponad 50 miejsc przewagi w rankingu ITF. W sporcie jednak, przeciwnie niż w życiu, nic nie jest pewne, więc może…